Nic tak nie poprawi humoru jak kawałek, kawalątek słodyczy. A co może być lepsze niż świeża, pachnąca, ciągnąca się krówka „mordoklejka”.
Dzisiejszy dzień spędziliśmy, jak zawsze intensywnie. Zajęcia, były inne niż te codzienne w Ośrodku, ale to nie znaczy, że nie pracowaliśmy równie aktywnie.
W Zakładzie OSM w Opatowie wzięliśmy udział w warsztatach z technologii produkcji krówki opatowskiej. Czuliśmy się, jak te świstaki z jednej reklamy, które zawijają w te sreberka.
Co prawda to nie były „sreberka” ale oryginalne etykiety, w które pakowaliśmy cukierki, aby następnie zabrać je, spakowane w unikalny kuferek.
Jak wygląda cała produkcja krówek, można poczytać na stronie Zakładów. Istotne jest to, że w pobliżu unosi się niepowtarzalny aromat karmelu. Słodkość można wyczuć w powietrzu. Wszystko ma smak krówek: pączki z polewą krówkową, ciasta z masą krówkową, nawet kawa smakuje jak krówka.
Tej słodyczy wystarczy nam na cały tydzień. No może nawet dwa tygodnie.
Musieliśmy spalić trochę tej krówkowej kalorii, więc pozwiedzaliśmy Opatów. Małe miasteczko, ale ma piękną XVII-wieczną Kolegiatę z unikatowymi zabytkami, Bramę Warszawką oraz barkowy klasztor, słynący z obrony przed Tatarami w XIV w.
Spacer po Opatowie nie wyczerpał nas wystarczająco, więc w drodze powrotnej zajechaliśmy jeszcze do Ujazdu, aby pochodzić po murach zamku Krzyżtopór. Może to i ruina, ale nadal wzbudza podziw swoim rozmiarem i dobrze zachowanymi murami.
Już w autokarze wszyscy zgodnie przyznali, że był to jeden z tych ciekawszych wyjazdów.
Może tu jeszcze wrócimy. Na krówkę, oczywiście.
Zapraszamy galerii zdjęć...